"Patrzą na mnie"
W filmie Davida Lyncha "Człowiek Słoń" główny bohater John Merrick występował w cyrku "dziwów natury" i traktowany był jak osobliwe zwierzę. Pojawienie się dr Trevesa stało się dla chorego szansą na życie w bardziej ludzkich warunkach. Wkrótce okazało się jednak, że naukowcy, dziennikarze i kręgi medyczne postrzegają Merricka w podobny sposób co publiczność w cyrku - jako "ciekawy przypadek".
Film zainspirowała prawdziwa historia nieszczęśliwego J. Merrica cierpiącego na rzadkie choroby Recklinghausena i "syndromu Proteusza", które objeły zasiegiem układ nerwowy, kostny, skórę, monstrualnie zniekształcajac mu głowę i ciało.
Wynaturzenia wygladu sa zawsze źródlem podejrzliwości
wobec dotkniętych chorobami. Są zródłem zarówno szoku,
odrazy jak i fascynacji. Są odstępstwem od harmonijnych
praw natury, wyraźnym zwłaszcza w przypadku stworzeń,
którym kultura przydziela maski dziwolągów, kreatur,
potworów itp. "Maski, fizyczna odmienność decydująca o
skazaniu takich istot na banicję z oficjalnego obrazu
społeczeństwa jest jak makijaż ukrywający prawdziwą twarz.
Taka twarz nie musi być wcale tak przerażająca, na jaką
wygląda" Łukasz Badula "wynaturzenia postaci".
Często pod
fizyczną potwornością ukrywa się ogromna wrażliwość.
Wszystko, czego pragnie cierpiący "człowiek słoń", to
zostać raz w życiu potraktowany jak zwykła istota ludzka.
Przestrzeń cukierkowego ornamentu ma sprawić, że
wyobrażone na nim kuriozalne postaci staną sie mniej
potworne. W odbiorze fizyczności przeczącej ustalonym
normom przyrody, automatycznie myśli się o zaprzeczaniu
ustalonych norm moralnych - mutant, skoro tak wygląda,
musi być przecież zły i nieludzki. Ludzkość ocenia
wszystko to, co inne.
Ukazane w filmie "Dziwolagi" ( Freaks z 1932r ) Toda Browninga dotknięte przedziwnymi fizycznymi mutacjami postacie są niezwykle wrażliwymi i "normalnymi" ludźmi. Reżyser czyni prawdziwymi monstrami, tych wyglądających zwyczajnie. Tytułowy Zelig Woddy 'ego Allena cierpi na rzadką chorobę psychiczną, dzięki której niczym kameleon dostosowuje się do kontekstu, upodabnia się do tych, z którymi przebywa, zarówno psychicznie jak i fizycznie.
W którym momencie jesteśmy ludźmi? Co wtedy, gdy zachowujemy się jak zwierzęta? Czy wtedy przestajemy być ludzccy? O naszym człowieczeństwie decydują normy kulturowe. W jednym społeczeństwie pewne zachowania uznaje się za barbarzyńskie, niemoralne, a w innym wynikają z historii i kultury danego obszaru i są jak najbardziej uznane za wartościowe. W naszym kręgu kulturowym taniec na pogrzebie jest czymś wykluczającym żałobę, a tym samym nie do przyjęcia, u plemion Zulusów w Afryce nagi taniec rutualny jest oddaniem czci umarłemu i zapewnieniem mu życia wiecznego.
W pracy "Patrzą na mnie" ludzie zachowują się jak zwierzęta, przybierają ich gesty, sposób poruszania, i poprzez choroby stają się bardziej zwierzęcy - "słoniowacieją", mogą być ludźmi-żabami, ludźmi-drzewami, cyklopami. Zwierzętom natomiast szuka się i nadaje ludzkich cech, narzuca ludzki sposób myślenia, mierzy się je ludzkimi kategoriami. Personifikacja zwierząt przez ludzi przybiera często charakter infantylny. Gdy jest zimno, pieskom zakłada sie przysłowiowy "sweterek", a długie włoski upina się w kitkę, nierzadko udekorowaną kokardką. Bywa nawet, że w imię dziwnie pojętego humanitaryzmu serwuje się drapieżnikom dania wegetariańskie.
Jakimi kodami posługują się zwierzęta aby zrozumieć działania i zachowania człowieka? Tego być może nie dowiemy się zbyt prędko bo zgodnie z myślą Wittgensteina "gdyby lew umial mówić nie potrafilibyśmy go zrozumieć"
"Odnosimy wrażenie, że za każdym ze zwierząt tkwi ktoś o ludzkich cechach, kto z nas drwi".
(parabola Canettiego o zwierzętach)